Jak na obecne przetasowanie w parlamencie i w rządzie zareaguje teatr? Na odpowiedzi przyjdzie jeszcze poczekać. Spójrzmy więc wstecz, przypomnijmy sobie polityczne burze i ich bohaterów oraz sposoby ich przedstawiania. Jolanta Kowalska sporządziła listę obecności polityków, którzy po 1989 roku przewinęli się przez polskie sceny – okazuje się długa, choć nie pluralistyczna. Dorota Jarząbek-Wasyl przypomina XIX-wieczną komedię, która sprowokowała we Francji zamieszki, protesty skłóconych widzów, a nawet aresztowania, w Polsce graną ponad dwie dekady przez najlepszych aktorów. Dominik Gac pisze o „tym trzecim”, tricksterze, którego znakomitym literackim i teatralnym wcieleniem był Mateusz Bigda. Czy będzie nim w nowym sejmie Michał Kołodziejczak, szef Agrounii? A może – co mniej oczywiste – Szymon Hołownia? Na koniec jesienny, bardzo polityczny felieton Małgorzaty Piekutowej.
Coś się kończy, coś się zaczyna. Czy rolę demonicznego demiurga, zarządzającego strachem, straci Jarosław Kaczyński? Czy z teatralnego piekła, do którego zesłano architektów transformacji, przestanie straszyć duch Balcerowicza? Czy w męskim pejzażu kreatorów wielkiej polityki pojawią się kobiety?
Scena XIX wieku aranżowała – czasem z woli ludu, czasem czysto koniunkturalnie, dla świętego spokoju – specjalne autonomiczne widowiska w ramach wieczoru teatralnego, znane jako uroczyste apoteozy i żywe obrazy
Antagonistami mogą być Józef Piłsudski i Roman Dmowski, ich potencjalni następcy, na przykład Jarosław Kaczyński i Donald Tusk. Grunt, żeby było ich dwóch, wrogo do siebie nastawionych. Który jasności agentem, a który mroku – niech każdy sobie wybierze
Gdyby inicjatorom wydania tzw. Dialogu Puzyny przyświecały szlachetne intencje, a nie motywowana politycznie nawalanka, nie zmarnowano by szansy na coś, o czym marzą ludzie istotnie zatroskani o dobrostan polskiej kultury – narodową dyskusję o sensownym, ponad politycznym zarządzaniu jej instytucjami