W polskiej literaturze ikonicznym wcieleniem kabotyna jest Papkin (na naszej okładce w brawurowej interpretacji Romana Polańskiego). Je suis un cabotin – śpiewał Charles Aznavour, a piosenkę przywołuje Marek Kondrat, który w rozmowie z Marylą Zielińską wyjaśnia, dlaczego aktorstwo nierozerwalnie wiąże się z postawą kabotyna. Gra obliczona na efekt ma długą tradycję na naszych scenach, o czym przypomina Dorota Jarząbek-Wasyl. Dorota Kozińska opisuje to zjawisko na gruncie opery. Recenzją Marka Troszyńskiego z książki Marty Justyny Nowickiej Słowacki. Wychodzenie z szafy otwieramy w RAPTULARZU nową rubrykę CZYTELNIA, w której nieregularnie będziemy publikować teksty o książkach ważnych i mądrych, ale także – ku przestrodze – o książkach niemądrych.
Między grą efektowną a efekciarską oraz dobrym i złym liczeniem na publiczność przebiegała wątła granica. Nader łatwo było ją przekroczyć i zostać okrzykniętym „kulissenreiserem” lub „kabotynem”
W warunkach operowych kabotynizm szerzy się jak rak. I jak u Konwickiego: rozjusza się, rozpiekla, pęcznieje, rośnie i olbrzymieje. Pogłębia psychopatologię wielbionych artystów i realizatorów, którzy tracą grunt pod nogami, gdy wypadną z centrum uwagi, którzy oczekują nieustającej aprobaty i żywiołowo reagują na choćby najlżejszy przejaw krytyki
Z wypreparowanych kawałków tekstów, odczytywanych nie tylko obok ich sensu, ale częstokroć przeciw ich sensowi, z półprawd i mylnie wyciąganych wniosków, z efekciarskiej układanki słów i stwierdzeń można zbudować tylko kukłę, która obok Słowackiego „nawet nie leżała”. Kukłę niebieskookiego blondyna z różową buźką, który z miną zbitego psa patrzy na nas z okładki
Kabotynizm? Sól, sól teatru. Zdecydowanie! Szokuje mnie naturalność dzisiejszej sztuki aktorskiej, dlatego że pozbawia się głównych atrybutów, tej soli, tego, czego widz tak naprawdę potrzebuje