„Czy jest coś gorszego od teatru jednego aktora? Tak, teatr jednej aktorki”. Wbrew złośliwemu żartowi Jerzego Koeniga, kobiece monodramy cieszą się uznaniem wykonawczyń i publiczności, choć oczywiście wiele z nich to gwiazdorskie popisy solowe. Monodram ma dość długą historię. Początki tego gatunku w polskim teatrze przybliża Dorota Jarząbek-Wasyl, Antonina Grzegorzewska pisze o wyjątkowości sytuacji „samej na scenie”, a Małgorzata Piekutowa poświęca felieton monodramowi Nieostrość widzenia w wykonaniu Ewy Ziętek. Mateusz Żurawski rozmawia z Ireną Jun, niedościgłą mistrzynią gatunku, a Dominik Gac – z Agnieszką Przepiórską, którą można obejrzeć w przedstawieniu W maju się nie umiera, opowiadającym tragiczną historię poetki Barbary Sadowskiej, antykomunistycznej opozycjonistki, matki zamordowanego przez peerelowskich milicjantów Grzegorza Przemyka.
W XIX wieku monodram dopiero wyłaniał się z tygla gatunków, zarówno więc jego nazwa, jak i znaczenie bywały płynne. Na pojawienie się osobnego nurtu wpływał teatr klasyczny (monologi tragicznych bohaterek, wyjęte z kontekstu fabularnego, mogły zyskać status takich popisowych miniatur)
Monodramy i monologi są fałszywą wizytówką. Kradzieże cudzej tożsamości, podszywanie się pod cudzą świetność, strach przed fikcją na rzecz minionej biograficznej rekonstrukcji, strach przed postaciami, które naprawdę zasługują na reprezentację
Ewa Ziętek rekapituluje swoje życie artystyczne i prywatne, dodatkowo konfrontując je z heroicznym losem Zofii Książek-Bregułowej
Istnieje taka szansa bliska metafizyce, że aktora coś połączy z autorem, jeżeli autor jest wielki. A w nas – uprawiających artystyczne zawody – tkwi coś takiego, że przeczuwamy, że ktoś się nami jako ludźmi zajmuje, że komuś na nas zależy. Staramy się to zrozumieć, oddać widzowi niezwykłe uczucie, któremu ja podlegam, będąc posłuszna tekstowi
Podświadomie potrzebujemy czegoś większego. Nawet , kiedy jesteśmy zwykłym widzem, jesteśmy nagle zaproszeni do udziału w obecności słowa niezwykłego. Słowa, które w sposób niezwykły traktuje emocje, świat i zdarzenia. Pozwolę ludziom, którzy siedzą naprzeciwko mnie, dotknąć tego moimi rękami. Ale daje to tylko wielki autor
Ryzykuję zdrowiem psychicznym, bo trzeba mieć opracowane metody wychodzenia z tej traumy, ciemności, cierpienia, żeby z powrotem wylądować w realnym życiu. Przy roli Barbary Sadowskiej delikatnie zbliżałam się do granicy, której nie powinno się przekraczać. To już przestaje być aktorstwem, kompletne zatracenie się w postaci