Nauczono nas, że twórczości nie wyznacza się granic, a artystom należą się wszelkie immunitety. Czy rzeczywiście w sztuce wszystko wolno? Co zrobić ze sprzeciwem części widowni, czasem werbalnym, a czasem performatywnym, mieszczącym się przecież w koncepcji dzieła sztuki jako rzeźby społecznej, a artysty jako katalizatora buntu? W przedstawieniu szwajcarskiego reżysera Milo Raua Medea's Kinderen [Dzieci Medei], zaprezentowanym na tegorocznych Warszawskich Spotkaniach Teatralnych, dziecięcy aktorzy biorą udział w scenach mordu. Spektakl sprowokował dyskusję Justyny Czarnoty-Misztal i Małgorzaty Piekutowej o tym, co dopuszczalne, gdy w teatrze występują dzieci. O budzące największe kontrowersje widowiska ostatniej dekady spierają się – choć korespondencyjnie – Piotr Dobrowolski i Jakub Moroz. Zmarłą niedawno tragicznie dziennikarkę Katarzynę Stoparczyk i realizowane przez nią widowiska dla dzieci wspomina Dominika Kluźniak. W cyklu „Zbigniew Raszewski. Stulecie urodzin” Wanda Zwinogrodzka opowiada Michałowi Januszańcowi o duchowej i intelektualnej formacji Profesora i o autorytecie, którym cieszył się wśród studentów Wydziału Wiedzy o Teatrze.
Oddanie przestrzeni dzieciom przez Milo Raua porusza mnie jako widzkę, ale rozumiem osoby, które nie są w stanie tego dźwignąć
I formacja duchowa, którą reprezentował [Raszewski], i zasady, którym hołdował, znikły bez śladu i brzmią dziś egzotycznie