ISSN 2956-8609
Kilka tygodni temu redakcja RAPTULARZA rozesłała krótką ankietę do ponad dwudziestu badaczy i krytyków teatru. Wybór interlokutorów był świadomy – zależało nam, by grono zaproszonych reprezentowało różne ośrodki badawcze, różne szkoły metodologiczne, różne pokolenia i – wolno sądzić – różne światopoglądy.
Na liście korespondentów nie znaleźli się absolwenci Wydziału Wiedzy o Teatrze warszawskiej PWST (późniejszej AT). To także świadoma decyzja. Ciekawi nas, jak dzieło Zbigniewa Raszewskiego rezonuje po latach, poza niegdysiejszym ośrodkiem „kultu" Profesora (bez wątpienia Wydział był takim miejscem jeszcze na początku lat dziewięćdziesiątych).
Zadaliśmy dwa pytania (nie narzucając warunków co do formy i objętości wystąpień):
Poniżej prezentujemy nadesłane wypowiedzi, za które składamy Autorom serdeczne podziękowania. W ankiecie zechcieli wziąć udział: Anna R. Burzyńska, Jarosław Cymerman, Beata Guczalska, Jagoda Hernik Spalińska, Dorota Jarząbek-Wasyl, Krzysztof Kurek, Piotr Olkusz, Joanna Ostrowska, Aneta Pawlak, Przemysław Skrzydelski, Paweł Stangret.
Powody odmów udziału w ankiecie były rozmaite, wszystkie przyjęliśmy ze zrozumieniem. Uzasadnienie jednej z nich – „niestety, Zbigniew Raszewski jest dla mnie tylko autorem dobrych książek” – pożyczamy sobie jako puentę.
Redakcja „Raptularza"
dr hab. Anna
R. Burzyńska
Teatrolog, krytyk
teatralna, tłumaczka, absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Collegium Invisibile, adiunkt w
Katedrze Teatru Wydziału Polonistyki UJ. Publikuje w „Didaskaliach”,
„Tygodniku Powszechnym”, „Notatniku Teatralnym”, „Dialogu”, „Teatrze”. Autorka m.in. Atlasu anatomicznego Georga Büchnera (2022).
Po raz pierwszy zetknęłam się z pracami Zbigniewa Raszewskiego w trzeciej klasie liceum, uczestnicząc w Olimpiadzie Literatury i Języka Polskiego (specjalność teatrologiczna). Krótka historia teatru polskiego była moją podstawową lekturą, której nieomal nauczyłam się na pamięć, żeby zdobyć potrzebną mi podczas kolejnych etapów Olimpiady wiedzę. Ponieważ była to pierwsza książka z historii teatru, jaką poznałam (i kupiłam), i nie miałam możliwości porównania jej z innymi pozycjami, zrobiła na mnie duże wrażenie – niemal wszystko, o czym przeczytałam, było dla mnie nowe. Całość została napisana tak przystępnie, że zawarta w niej wiedza możliwa była do przyswojenia dla osoby startującej z „poziomu zero”. W pamięć zapadły mi też zdjęcia i ilustracje – z dzisiejszego punktu widzenia słabej jakości technicznej, ale wtedy przemawiające do wyobraźni.
Z dzisiejszego punktu widzenia najciekawszy, najnowocześniejszy, najbardziej zasługujący na dyskusję wydaje mi się Raptularz. Jego sylwiczna, kolażowa, otwarta struktura silnie przemawia do współczesnej, „internetowej” wyobraźni, emocje są emocjami intensywnie przeżywającego rzeczywistość czterdziestolatka. Wyłaniający się z lektury tych tomów obraz burzliwych lat sześćdziesiątych jest zarazem osobisty, subiektywny, jak polifoniczny, pozwalający czytelnikowi zająć własne stanowisko wobec opisywanych wydarzeń.
dr
hab. Jarosław Cymerman
Teatrolog
i literaturoznawca, absolwent i wykładowca UMCS, w latach 2019–2025 zastępca
dyrektora ds. programowych Instytutu Teatralnego im. Zbigniewa Raszewskiego w
Warszawie. Zajmuje się dramatem polskim XIX i XX wieku i historią teatru, opublikował
m.in. Sezony pierwsze i ostatnie. Teatr Miejski w Lublinie w latach
1944–1949 (2022). Znawca twórczości Józefa Czechowicza, współautor scenariusza
dramatu muzycznego Czechowicz. 20 i 2 (Teatr im. Osterwy w Lublinie,
2024).
Krótką historię teatru polskiego pierwszy raz wziąłem do ręki chyba w szkolnej bibliotece – jeszcze w podstawówce. Ale tak naprawdę prace prof. Zbigniewa Raszewskiego zacząłem świadomie czytać w trakcie studiów polonistycznych – dzięki prof. Stefanowi Krukowi i jego zajęciom poświęconym historii teatru i dramatu. Później lekturą obowiązkową na zajęciach prof. Elżbiety Rzewuskiej był Teatr w świecie widowisk.
Trudno mi odpowiedzieć na pytanie o pracę Raszewskiego, którą cenię najwyżej. Przychodzą mi do głowy trzy tytuły. Krótka historia... – za celność i odwagę pokazania nie tylko dziejów, ale i DNA polskiego teatru od średniowiecza do 1939 roku. Bogusławski – niedościgniony wzór pisania biograficznego. Wreszcie Raptularz – bo to Raszewski sauté.
dr hab. Beata Guczalska, prof. AST
Teatrolog
i historyk teatru, absolwentka UJ, prorektor
Akademii Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego w Krakowie (2016–2024).
Opublikowała m.in.: Jerzy Jarocki – artysta teatru (1999), Aktorstwo
polskie. Generacje (2014), Konrad Swinarski. Biografia ukryta
(2024).
Jako licealistka zainteresowana teatrem dostałam w prezencie Krótką historię teatru polskiego – ta książka towarzyszyła mi przez długie lata, na studiach i sporo czasu po nich. Myślę, że jest może najważniejszą książką Zbigniewa Raszewskiego – ze względu na skalę odbioru. Na studiach polonistyczno-teatrologicznych na Uniwersytecie Jagiellońskim w latach osiemdziesiątych czytaliśmy Bogusławskiego i inne teksty; ja z sentymentem wspominam zwłaszcza Staroświecczyznę i postęp czasu.
Z dzisiejszej perspektywy najważniejsze wydaje mi się nie jedno z zasadniczych dzieł Raszewskiego, ale Raptularz – ten w dwutomowym wydaniu Pulsu. To niezwykły zapis pewnego czasu, ważny również dlatego, że nawet nie podzielając poglądów Raszewskiego (katolicyzmu i wpływów endecji) można docenić jego niezwykły zmysł obserwacji i interpretacji zjawisk. Raszewski pokazuje w Raptularzu, jak oddzielić własne poglądy od rzetelności ocen. To dziś absolutnie niezwykłe. Sięgam często również po Sto przedstawień w opisach polskich autorów. Mniej cenię Raszewskiego jako teoretyka widowisk.
dr
hab. Jagoda Hernik Spalińska, prof. IS PAN
Teatrolog
i historyk teatru, absolwentka wydziału filologii polskiej UW, w latach 2019–2024
redaktorka naczelna portalu Teatrologia.info. Opublikowała m.in. Życie
teatralne w Wilnie podczas II wojny światowej (2005), Anty-Ifigenię (2014).
Interesowałam się teatrem i jeszcze w liceum przeczytałam książkę Zygmunta Hübnera Bogusławski, człowiek teatru. Wtedy ktoś ze środowiska teatralnego mi powiedział, że jest wspaniała książka Profesora o Bogusławskim. Nie wiedziałam, o jakiego Profesora chodzi. Ale po przeczytaniu Bogusławskiego zrozumiałam, kto i dlaczego jest „Profesorem”.
Na pytanie o najlepsze prace Raszewskiego bardzo trudno odpowiedzieć. Na pewno są dwa arcydzieła: Bogusławski i Krótka historia teatru polskiego. Bogusławski dlatego, że jest to biografia idealna – historii człowieka towarzyszy historia czasu, w którym żył, ale w doskonałych proporcjach i z niesłychanym wyczuciem nie tylko wagi informacji, ale też jej sugestywności dla stworzenia obrazu epoki. Nigdy nie zapomnę wrażenia, jakie zrobiła na mnie informacja, że właśnie „wtedy” ukształtowały się komendy „Cel! Pal!”.
Krótka historia teatru polskiego jest arcydziełem, bo znajdują się w niej same najważniejsze rzeczy. Pamiętam, jak przygotowując wykład dotyczący którejś epoki z historii teatru powszechnego naczytałam się masy materiału, a w końcu doszłam do wniosku, że w sumie najważniejsze jest to, że teatr rozwija się tylko w czasie pokoju. Zerknęłam na koniec do Krótkiej historii… szukając polskiego aspektu epoki i przeczytałam, że z powodu ciągłych wojen teatr w tym czasie praktycznie nie istniał.
Mam jednak jeszcze ogromną słabość do Teatru na placu Krasińskich. Jest to książka pomyślana jako dość suche, bardzo konkretne kompendium. Jednak od jej lektury zaczęła się moja wieloletnia już fascynacja historią tego budynku – jak to Profesor zrobił? Nie wiem.
prof. dr hab. Krzysztof Kurek
Historyk teatru i dramatu
polskiego, badacz świata widowisk, absolwent i wykładowca UAM. Autor licznych
monografii, m.in. Polski Hamlet. Z historii idei i wyobraźni narodowej (1999), Teatr i miasto. Historia sceny polskiej w Poznaniu w latach 1782–1849 (2008), Teatry polskie w Poznaniu w latach 1850–1874. Repertuary, artystyczne idee, polityczne konteksty (2013). W latach 1993–1996 sekretarz literacki Teatru Polskiego w
Poznaniu, w latach 2015–2017 kierował pracami Wydawnictwa Poznańskiego
Towarzystwa Przyjaciół Nauk.
Z twórczością naukową Profesora Zbigniewa Raszewskiego zetknąłem się w czasie studiów na Wydziale Filologii Polskiej i Klasycznej Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu (1989–1994). Od trzeciego roku uczestniczyłem w konwersatoriach i seminariach prowadzonych przez Profesor Dobrochnę Ratajczakową, która odwoływała się do prac Zbigniewa Raszewskiego m. in. w trakcie omawiania dziejów dramatu oraz teatru polskiego w drugiej połowie XVIII i na początku XIX wieku. Na zajęciach prowadzonych przez przyszłą Promotorkę mojego doktoratu dowiedziałem się sporo o historii „Pamiętnika Teatralnego” i roli, jaką Profesor Raszewski odegrał w kształtowaniu naukowego oblicza tego wyjątkowego czasopisma. W krąg dokonań Profesora wprowadził mnie jeszcze w czasie studiów Profesor Tadeusz Witczak, wybitny historyk literatury i kultury staropolskiej. Krótka konsultacja poświęcona legendarnemu (i starannie zinterpretowanemu na łamach „Pamiętnika Teatralnego”) epizodowi teatralnemu w Pamiętnikach Jana Chryzostoma Paska zaowocowała kolejnymi spotkaniami i rozmowami, w trakcie których sporo dowiedziałem się o dziejach polonistyki na UAM, działalności Seminarium Historii Literatury Polskiej kierowanym na Uniwersytecie Poznańskim przez Profesora Zygmunta Szweykowskiego (gdzie Raszewski pracował po doktoracie), a także o osobistych związkach wybitnego historyka teatru z Poznaniem. Istotnym kontekstem tych wszystkich zdarzeń była chęć pogłębiania mojej – jakże wtedy wątłej – wiedzy związanej z dziejami teatrów poznańskich. Z dzisiejszej perspektywy mogę stwierdzić, iż właśnie ten nurt moich studenckich zainteresowań sprowokował mnie do intensywnego i przeżywanego w osobisty sposób spotkania z pracami Zbigniewa Raszewskiego.
Na początku kwietnia 1993 roku kupiłem w Antykwariacie Naukowym im. J. K. Żupańskiego, usytuowanym wtedy na poznańskim Starym Rynku 53/54, książkę Zbigniewa Raszewskiego pt. Z tradycji teatralnych Pomorza, Wielkopolski i Śląska (Wrocław 1955). Do końca miesiąca przeczytałem tę monografię kilka razy. Moją szczególną uwagę przyciągnęła podzielona na cztery rozdziały pierwsza część tomu zatytułowana Dawne teatry Poznania. Ten fragment rozprawy stał się dla mnie źródłem wielu olśnień oraz inspiracji, rodzajem przewodnika po dawnym „teatralnym Poznaniu”. Tekst Zbigniewa Raszewskiego wprowadził mnie w zagadnienia związane z działalnością teatru jezuickiego, odkrył dzieje ujeżdżalni Geislera (w której grał m. in. Wojciech Bogusławski), przybliżył architekturę i okoliczności powstania pierwszego gmachu niemieckiego Stadttheater, przedstawił przebieg budowy i techniczne możliwości możliwości oddanego do użytku w 1875 roku Teatru Polskiego, a także odkrył przede mną fascynujące opowieści o ogrodach rozrywkowych. Każde z tych zagadnień było dla mnie pretekstem do niezliczonych spacerów, które odbywałem trzymając w dłoniach oprawiony w szare płótno tom studiów Raszewskiego. Do dzisiaj pamiętam intensywność przeżyć i radość z moich ówczesnych – jakże pozornych – odkryć, które przełożyły się na lepsze zrozumienie dziejów miasta i działających w jego przestrzeni scen. Kiedy piszę te słowa, spoglądam na leżący obok komputera egzemplarz przywołanej książki. Na marginesach pożółkłych stron znajdują się moje zapiski dotyczące historycznej topografii, dawnych i nowych nazw ulic oraz placów, edycji historycznych planów Poznania (wraz z miejscami ich przechowywania). Z bloku książki wysypują się kartki z odręcznymi notatkami dotyczącymi bazy źródłowej, którą Profesor przywołał w przypisach. Zapisane moim pierwszym piórem marki Pelikan nazwy działów akt miejskich przeplatają się z sygnaturami i informacjami o ich zmianach. Konsekwencją tej lektury były bowiem także wizyty w Archiwum Państwowym w Poznaniu. Bardzo chciałem przejrzeć dokumenty i afisze, które przywołał w swoich rozważaniach Zbigniew Raszewski. Podziwiałem Jego umiejętności związane z analizą źródeł i sposobem budowania tak przejrzystej narracji. Ten młodzieńczy „humanistyczny wielobój” nie tylko sprawił, iż całe swoje zawodowe życie związałem z badaniem historii widowisk. Między innymi dzięki lekturze książki Profesora, jako przybysz z wielkopolskiej prowincji poczułem się lepiej zadomowiony w mieście, które na początku studiów przytłaczało mnie i odpychało. Piszę te słowa ze wzruszeniem i wdzięcznością. Nie mam wątpliwości, iż poświęcone scenom poznańskim monografie oraz liczne artykuły, które opublikowałem w następnych latach, były konsekwencją moich studenckich „teatralnych spacerów” po stolicy Wielkopolski.
Nie będę zapewne oryginalny, jeśli napiszę, iż z mojej perspektywy jedną z najważniejszych prac Zbigniewa Raszewskiego jest monumentalna monografia poświęcona życiu i artystycznym dokonaniom Wojciecha Bogusławskiego. To dzieło wybitne i niepowtarzalne na gruncie polskiej humanistyki. Mamy do czynienia z książką, w której biografia artysty stała się pretekstem do dokonanej z rozmachem rekonstrukcji fragmentów narodowych dziejów (w ich materialnym i duchowym wymiarze). Życie Bogusławskiego ukazane zostało bowiem nie tylko z wąskiej perspektywy historii teatru. Raszewski skonstruował narrację w taki sposób, aby czytelnik poznawał dokonania wielkiego artysty w bogatych i szerokich kontekstach związanych z życiem społeczno-politycznym w drugiej połowie XVIII i na początku XIX stulecia, historią życia codziennego, dziejami dramatu, przemianami obyczajowymi i światopoglądowymi. Książka oparta została na niezwykle obszernym materiale źródłowym. Rozbudowane przypisy towarzyszące kolejnym rozdziałom nie tylko pokazują wspaniały warsztat i kunszt badawczy, lecz także zachęcają do dalszych poszukiwań. Godną odnotowania cechą tej wielowątkowej narracji jest szczególny stosunek Raszewskiego do rekonstruowanych i opisywanych wydarzeń. Badacz nie nakłada na dawne epoki współczesnych mu schematów ideowych i interpretacyjnych. Unika jednoznacznych, zacieśniających czytelniczą perspektywę ocen. Pozwala przemówić bohaterom swojej narracji. Zderza różne punkty widzenia i daje dużą swobodę czytelnikowi. Czasami sugeruje, iż rekonstrukcja niektórych przebiegów przeszłej rzeczywistości jest niemożliwa… Pomimo późniejszych dokonań innych teatrologów i nieustannie pogłębianemu stanowi badań poświęcona Wojciechowi Bogusławskiemu monografia jest nadal źródłem inspiracji oraz wzorem naukowej rzetelności.
Chciałbym jeszcze wspomnieć o dziele Profesora, które nadal oczekuje na swoich interpretatorów i komentatorów. Mam na myśli Raptularz, opublikowany w 2004 roku w londyńskim Wydawnictwie Puls pod staranną redakcją Edyty i Tomasza Kubikowskich. Tekst ten (obejmujący lata 1965–1992) stanowi bezcenne i do dziś w pełni niewykorzystane źródło mogące posłużyć badaczom dziejów polskiej inteligencji w drugiej połowie XX wieku. Raszewski nakreślił fascynującą panoramę, w której elementy życia osobistego splatają się z wydarzeniami politycznymi i artystycznymi. Konwencje zapisu diarystycznego powiązane zostały ze wspomnieniami, recenzjami z bieżących wydarzeń kulturalnych, wypisami z prasy, a nawet próbami literackimi. Raptularz to nie tylko przejmujące i bogate świadectwo ludzkiej egzystencji. Dzieło to można potraktować jako zapis procesu „praktykowania humanistyki” niejako na przekór skomplikowanej sytuacji społeczno-politycznej i wielu troskom, jakie niesie codzienność.
dr
hab. Dorota Jarząbek-Wasyl, prof. UJ
Teatrolog
i historyk teatru, absolwentka i wykładowczyni UJ. Zajmuje się historią form
dramatycznych i scenicznych w XIX i XX wieku. Opublikowała m.in.: Słowo i
głos. Fenomen rozmowy w dramacie w ujęciu teoretycznym i historycznym (2006)
i Za kulisami. Narodziny przedstawienia w teatrze polskim XIX wieku (2016).
Z pracami Zbigniewa Raszewskiego zetknęłam się na studiach teatrologicznych w Krakowie. Oprócz Krótkiej historii teatru polskiego mieliśmy w programie także monumentalną biografię Wojciecha Bogusławskiego oraz tom Staroświecczyzna i postęp czasu.
Stopniowo zwracano nam uwagę na inne studia, eseje i szkice Raszewskiego, poświęcone czasem drobnym, przyczynkowym lub dokumentalnym zagadnieniom, od sprawy afisza teatralnego po rozmaite obyczajowo-teatralne wątki z tomu Bilet do teatru. Duże wrażenie zrobiła na mnie rozprawa Słowacki i Mickiewicz wobec teatru romantycznego obalająca mit o niescenicznych korzeniach twórczości polskich romantyków. A jeszcze większe – urocza epistolograficzna formuła Teatru w świecie widowisk. W końcu wpadła mi w ręce także autobiograficzna książka Mój świat, zapraszająca do spotkania nie tylko z badaczem, ale i z człowiekiem.
Nie wiem, czy na pytanie o najlepsze prace umiem odpowiedzieć jednoznacznie. W różnych okresach różne teksty Profesora Raszewskiego były dla mnie ważne, zaskakując rozmaitością zainteresowań autora, rzetelną kwerendą oraz umiejętnością nazwania po imieniu często bardzo trudno uchwytnych problemów (vide Paradoks Wyspiańskiego).
Wydaje mi się, że dziś najbardziej cenię i zauważam trzy aspekty naukowego pisarstwa Raszewskiego. Podziwiam, że potrafił ożywić wiek osiemnasty, artystów w nim żyjących – jako autentycznych, niespokojnych i w gruncie rzeczy bliskich nam ludzi, którzy mieli swoje emocje, racje, dylematy. Czasem wracam pod tym kątem nie tylko do biografii Bogusławskiego, ale też do rozprawy o Janie Baudouin, autorze dram mieszczańskich, który objawił się potem jako pasjonat magnetyzmu.
Cenię szczególnie umiejętność Raszewskiego do pozostawania blisko gruntu, jaki tworzą zachowane materiały historyczne, czasem bardzo mizerne i cząstkowe, jego wnikliwość (ale nie kostyczność) podejścia do tych dokumentów, oddawanie im głosu w narracji.
Najbardziej jednak lubię styl Raszewskiego: bezpośredni, swobodny, a jednocześnie jasny, precyzyjny (jego niektóre dziwnie krótkie, dobitne zdania), służący takiej konstrukcji tekstu, w której pokazuje się nie tyle gotowy problem, ile jego stopniowe odsłanianie. Jakby na naszych oczach odbywała się praca myśli, prowadzona z pasją i z poczuciem humoru, dystansem. Raszewski potrafił tak pisać, że nie tracił nic z pierwotnego zadziwienia, z wagi pytania stawianego historii, a potem zarażał nim i całą procedurą uważnego badania przeszłości czytelników. Najodleglejsze wypadki i szczegóły stawały się bliskie i interesujące. Miałam poczucie uczestnictwa w czymś, co się układa, rozjaśnia na moich oczach, prowadzi do wspólnego odkrycia. A z kolei to odkrycie wcale nie musiało zamykać problemu (mimo ogromnej erudycji Raszewskiego, jego prace wciąż mają w sobie coś otwartego, zachęcającego do myślenia „dalej”). Odpowiadając jednak na pytanie: chyba najważniejszy ostatnio był dla mnie esej o Aktorze Norwida (Aktor, ale człowiek sławny) z 1965 roku, przedrukowany w tomie Trudny rebus, ponieważ zaintrygowało mnie, czy znając (dzięki ustaleniom Raszewskiego) prototyp Norwidowskiego Pszonk-kina, można by także udowodnić, kto i dlaczego był wzorcem dla drugiego aktora w dramacie: hrabiego Jerzego. Prace Raszewskiego wciąż prowokują i zachęcają do takich przygód.
dr
Piotr Olkusz
Teatrolog, krytyk
teatralny, absolwent i wykładowca UŁ, redaktor naczelny miesięcznika „Dialog”, wstały
współpracownik portalu teatralny.pl. Zajmuje się współczesnym teatrem i
dramatem europejskim oraz francuskim teatrem XVIII wieku.
Nie zdziwi, ani nie zaskoczy, że pierwszą pracą Zbigniewa Raszewskiego, z którą się zetknąłem, była Krótka historia teatru polskiego. I nie zdziwi też, ani nie zaskoczy, jeśli napiszę, że zetknąłem się z nią w domu, jeszcze gdy byłem uczniem podstawówki. Nie wiem, czy zaskoczy i nie wiem, czy zdziwi, jeśli napiszę, że mówiło się u mnie o tej książce, że „to taka historia bez dat”. To bardzo dobry opis, choć gdy obedrze się go z metafory, okaże się – formalnie – bardzo nieprawdziwy: u Raszewskiego daty są na każdej stronie, niekiedy nawet w ramkach. Nikt u mnie w domu do tej książki nie zajrzał?
Nic z tych rzeczy. Wanda Siemiaszkowa jako „szalona Julka” (s. 162) ma w moim egzemplarzu domalowane wąsy (to pewno mój starszy brat). Zdanie o komedii z połowy XIX stulecia (s. 117) ma dopisane dwa wyraźnie brakujące przecinki (to chyba moja mama), szkice Wyspiańskiego (s. 166, 169) oraz Frycza (s. 178) – są całe pokolorowane (ja i moi bracia). Brakuje kartki ze stroną 78 (pamiętam, był tam fragment partytury Krakowiaków… – sam wyrwałem, żeby przegrać na pianinie), rozdział o Reducie jest sfatygowany od bliskiego kontaktu z herbatą, obwolutę ledwo pamiętam. Ale przede wszystkim mnóstwo jest tu podkreśleń. Podkreśleń nazwisk, miejsc, tytułów: choć nigdy dat. Jakby były zupełnie marginalne.
Już na studiach, na wykładach z historii teatru, usłyszałem od profesor Anny Kuligowskiej-Korzeniewskiej, że u Raszewskiego punktem wyjścia do opowieści zawsze jest twórca, dzieło lub zdarzenie. Data to porządkujące dopełnienie. Czy tak jest na pewno? Na pewno, w latach osiemdziesiątych, gdy rodzinnie dekorowaliśmy tę książkę, a odkryciem dorosłych były prace Fernanda Braudela, ale i później, gdy studiowałem teatrologię, zaś na listy lektur wdzierał się nowy historyzm, chciało się u Raszewskiego odnaleźć te nowe szkoły, tworzone „naprawdę bez dat”. Raszewski, z jego potoczystym stylem, dygresjami i nieoczywistymi ilustracjami dobrze się do tego nadawał.
Myślę o tych datach w kontekście jubileuszu setnych urodzin Zbigniewa Raszewskiego. Zastanawiam się, czy z powodów rocznicowych napisał jakąś ważniejszą pracę? W ogóle, czy zaczynał coś badać, bo akurat wypadała rocznica? Czy to był jego sposób uprawiania historii? Kiedy myślę o „historii bez dat”, myślę o tym, że badamy przeszłość, bo jest ciekawa, a nie dlatego, że czas na zdmuchnięcie świeczek. Oto moja nauka z lektur Raszewskiego.
dr
hab. Joanna Ostrowska, prof. UAM
Teatrolog,
krytyk teatralna, badaczka performansów kulturowych. Opublikowała, m.in.: The Living Theatre. Od sztuki do
polityki (2005) i Teatr może być w byle kącie. Wokół zagadnień
miejsca i przestrzeni w teatrze (2014).
Z pracami Zbigniewa Raszewskiego zetknęłam się w sposób mało konwencjonalny, za to – myślę – właściwy dla młodych dziewcząt w tamtych latach. Byłam wielbicielką serii Jeżycjada (wtedy nie wiedziałam jeszcze, że termin ten wymyślił właśnie profesor Raszewski) i właśnie w powieści Małgorzaty Musierowicz natrafiłam na Anielę vel Kłamczuchę, która uwielbiała czytać jego Krótką historię teatru polskiego. Potem jeszcze dowiedziałam się, że Zbigniew Raszewski dorastał w Bydgoszczy, w tych samych latach, co moja babcia, i na tej płaszczyźnie poczułam do profesora Raszewskiego sympatię, wtedy jeszcze nie znając żadnej z jego książek. Lecz to właśnie owo absurdalne poczucie jakiejś bliskości sprowokowało mnie do sięgnięcia po Krótką historię....
W sposób świadomy zetknęłam się z pracami Zbigniewa Raszewskiego już na studiach. To właśnie wydany wtedy Teatr w świecie widowisk (1991) był dla moich późniejszych zainteresowań badawczych książką najbardziej inspirującą. Czasem owa inspiracja miała formę negatywną – z niezgody na ujęcie proponowane przez Zbigniewa Raszewskiego rodziła się potrzeba precyzyjniejszego określenia mojego własnego podejścia. Lecz jak głosi mądra maksyma: wartość dzieł naukowych mierzy się ich zdolnością do wywoływania polemik. Teatr w świecie widowisk był pierwszą na polskim gruncie książką próbującą umieścić teatr w szerszym kontekście zjawisk tak teatralnych, jak i kulturowych. To, że propozycja takiego ujęcia wyszła od najistotniejszego w naszym kraju historyka teatru, było nie tylko formą zachęty do rozpoczęcia badań nad teatrem właśnie w jego powiązaniu z innymi widowiskami (teraz powiedziałabym: performansami) kulturowymi, ale też uprawomocnieniem takiego podejścia. Było to dla mnie przy tym fascynujące odkrycie, że bardzo poważnym i rzetelnym rozważaniom naukowym można nadać tak lekką formę, która trafia nie tylko do specjalistów w dziedzinie teatru. Oczywiście taka quasi dialogiczna forma pojawiała się już wcześniej w rozważaniach teatralnych (by przypomnieć Brechta), lecz po raz pierwszy została użyta nie przez artystę, lecz badacza, „the Professor” historii polskiego teatru.
Aneta
Pawlak
Teatrolog,
publicystka, w latach 1998–2003 sekretarz literacki Teatru Narodowego w
Warszawie. Publikowała w „Teatrze”, „Didaskaliach” i na łamach „Raptularza”. Współedytorka
scenariuszy Jerzego Grzegorzewskiego.
Z pracami profesora Zbigniewa Raszewskiego po raz pierwszy zetknęłam się jako studentka teatrologii UJ. Nie wiem, czy podobały mi się wtedy jego książki, bo niewiele z nich znałam, z konieczności na pewno nieocenioną Krótką historię teatru polskiego czy Bogusławskiego. Z krakowskiej perspektywy ich autor był kimś bardzo odległym, człowiekiem z Kongresówki (my mieliśmy profesora Michalika), a w głowie studentki starcem, który jakimś cudem sięgał pamięcią czasów, gdy aktorowie Jego Królewskiej Mości dali premierę Natrętów Bielawskiego.
Potem były czasy Teatru Narodowego Jerzego Grzegorzewskiego. Książki Raszewskiego stały na półkach biblioteki działu literackiego, którą obsługiwałyśmy razem z Małgorzatą Piekutową, absolwentką warszawskiego WoT-u, należącą do grona wybrańców – uczestników jego ostatniego seminarium magisterskiego. Zdziwiłam się, że jest moją rówieśniczką, wszak Profesor należał do świata Arlekinów miśnieńskiej porcelany.
Po wielu latach nadal nie potrafię powiedzieć, którą z prac Zbigniewa Raszewskiego cenię najbardziej. Czego niezbyt pilna krakowska studentka nauczyła się od warszawskiego profesora, którego nigdy nie widziała na oczy? Tego, że teatr raczej niezwykle rzadko bywa sztuką?
Rafał Węgrzyniak w świetnym eseju Staroświecczyzna wobec postępu czasu, opublikowanym w 2012 roku w wakacyjnym numerze „Teatru”, pisze: „Dzieła Raszewskiego cechuje połączenie naukowej precyzji i szerokości spojrzenia z kunsztem pisarskim”. Ja powiedziałabym, że jego prace łączą kunszt nauki z precyzją literatury. To w nich najbardziej cenię.
Przemysław
Skrzydelski
Krytyk
teatralny, dziennikarz, absolwent UW (filologia klasyczna). W latach 2018–2024 kierownik
działu kultury PAP i redaktor naczelny portalu Dzieje.pl, następnie, do
początku 2025 roku redaktor naczelny wortalu e-teatr.pl. Publikował m.in. w
„Dzienniku”, „Nowej Konfederacji”, „Teatrze”.
Powód mojego pierwszego spotkania z prof. Raszewskim był prozaiczny. Wiele, wiele lat temu szukałem zwięzłej, poręcznej opowieści o dziejach polskiego teatru. Potrzebowałem dobrze zorganizowanej i dobrze napisanej syntezy historycznej, jestem zresztą zwolennikiem syntez jako gatunku prac naukowych lub bliskich wymogom naukowym. I ktoś polecił mi Krótką historię teatru polskiego. To wybitna rzecz, dowodząca, że jedna książka może zastąpić pięćdziesiąt innych. Raszewski był historykiem w pełnym znaczeniu słowa – traktował dzieje teatru jako część historii społecznej, a to chyba najtrudniejsza z dziedzin nauk historycznych. Być wybitnym historykiem oznacza być humanistą najwyższej klasy.
Za najważniejszą książkę Raszewskiego uważam Raptularz – jako dokument czasów, lecz także jako zapis myśli i wrażliwości niezwykłego człowieka. No i te zdania, które rozbrajają; niektóre pamiętam dokładniej, choć przecież wśród tylu innych wydają się dość przypadkowe. Ale też cudownie dotykają spraw różnych: „Zimą socjalizm dokucza najbardziej. O tej porze roku najpiękniej ujawnia się w każdym razie absurdalność tego systemu, jego bezmyślne okrucieństwo, niedołęstwo ludzi, których wychował”. „Jestem wielbicielem Barańczaka tłumacza i gorąco go namawiam na przełożenie całego Szekspira”.
dr
hab. Paweł Stangret, prof. UKSW
Literaturoznawca,
badacz awangardy. Opublikował m.in.: Kantor pisarz. „Lekcje mediolańskie”
jako tekst literacki (2014) i Artysta jako tekst. Nowoczesna sztuka
metatekstu (2018).
Z pracami Zbigniewa Raszewskiego zetknąłem się po raz pierwszy studiując specjalizację teatrologiczną na polonistyce na UKSW. Na zajęciach prowadzonych przez profesora Piotra Mitznera otrzymałem zadanie przybliżenia problemu partytury teatralnej na podstawie słynnego artykułu patrona Instytutu Teatralnego. Jak to bywa z pierwszymi zauroczeniami, ten artykuł w jakimś sensie pozostał ze mną do dzisiaj, bo nie ukrywam, był fascynujący.
Urzekła mnie w nim przede wszystkim komunikatywność języka – w zestawieniu z innymi, szokująco (dla studenta) trudnymi tekstami naukowymi. Poza tym zwróciłem uwagę – a przynajmniej tak to widzę teraz – na fakt wielkiej pokory badacza wobec fenomenu teatralności. Wspomniany artykuł nie jest najważniejszym dokonaniem profesora Raszewskiego, jednak bardzo interesujący wydał mi się zabieg zastosowany w tym tekście. Partytura teatralna, jako element, który raz na zawsze miał zakończyć teoretyczny spór o naturę teatralności, w czasie lektury artykułu rozpadał się i okazywał coraz bardziej utopijny. Prowadzony przez autora rozumiałem, że nie da się „zapisać” teatru ani doświadczenia teatralnego.
Retoryczna (a dziś widzę, że nie tylko) bezradność Raszewskiego w najbardziej z możliwych syntetycznej formie pozwoliła mi zrozumieć fenomen teatralności. Skapitulowanie teoretycznego konceptu przed prawdziwą naturą teatru wydało się fascynujące dla młodego czytelnika, który poczuł, że właśnie został nią zarażony przez autora tekstu.
Na pytanie, którą z prac Zbigniewa Raszewskiego cenię najwyżej nie wypada mi odpowiadać, nie sposób bowiem przecenić jego wkładu w badania nad teatrem. Powiem jedynie, którą pracą autora Teatru w świecie widowisk posługuję się nadal w mojej działalności badawczej. Jej tytuł właśnie został wymieniony. Koncepcja pasu bezpieczeństwa syntetycznie pokazuje ideę teatralności, której Raszewski nie ogranicza jedynie do twórczości scenicznej.
Wprowadzenie teatralności w „świat widowisk” jest dla mnie nieustannie punktem wyjścia do analiz antropologicznych i performatywnych w teatrze. Co chyba najważniejsze, Raszewski daje możliwość analizy w oderwaniu od języka teoretycznego tych koncepcji teatru.
Niezwykle intersująca jest forma epistolarna tej książki. Wyjaśnianie teorii w formie prywatnych listów daje oddech teoretyczny. Dotyka istoty problemu nie wchodząc w szczegóły rozbudowanych koncepcji akademickich. Taka stylizacja literacka i sama zawartość książki, to, że analizy „dzieł sztuki scenicznej” jest w tej książce najmniej, paradoksalnie daje doskonałe narzędzia i perspektywę do opisywania teatru jako formy komunikacyjnej. Raszewski stylizuje, a w praktyce realizuje formę dialogu filozoficznego. Bo właśnie jako filozofię teatru traktuję tę pozycję, nie tylko jako koncepcję teoretyczną.
Na pierwszy rzut oka wydaje się ona archaiczna, przeciwstawna do perspektywy performatywnej. Widz Raszewskiego jest kimś biegunowo innym niż uczestnik. Jednak pas bezpieczeństwa nie przekreśla uczestnictwa w widowisku. Sam autor przecież zaznacza, że nie-uczestnictwo nie oznacza bierności. Dla mnie ten dystans jest niezwykle inspirujący. Sytuowałby on relacje nadawczo-odbiorcze w klasycznej formie komunikacyjnej.
Idea, że podstawą komunikacji jest „policjant”, który odgradza odbiorcę od nadawcy, jest inspirująca dla całego nowoczesnego modelu tekstowości i wielu koncepcji teoretycznych. Przemiana z pozycji przechodnia do sytuacji widza leży u podstaw każdej komunikacji i nowoczesnych jej teorii.
Pas bezpieczeństwa Raszewskiego jest użyteczny w myśleniu w ogóle o sytuacji komunikacyjnej. Dla sztuk performatywnych istotą jest rodzaj fizycznej odległości (aczkolwiek refleksja nad mediami także akcentuje problem fatyczności). O wiele jednak ważniejsze wydaje mi się jej znaczenie dla problemu fikcjonalizacji każdego tekstu. Imponująca łatwość analogii wypadku drogowego i spektaklu w teatrze pozwala bardzo szeroko korzystać z idei Zbigniewa Raszewskiego.
Opozycja „widz-uczestnik” w odniesieniu do widowisk nie ogranicza się jedynie do fizyczności kontaktu. Pas bezpieczeństwa na scenie (przy braku fizycznej policji) jest metaforą relacji do świata przedstawionego. Tym samym prowokuje refleksje dotyczące ontologii – „biegunów” widowiska, samego przedstawienia, a także pozycji nadawców i odbiorców. Czy widz na scenie jest częścią świata przedstawionego? I dla kogo? To pytania, które rzeczywiście przynależą do filozofii teatru, do której zaliczyłbym tę pozycję Raszewskiego. A fakt, że nie używa on tradycyjnej, akademickiej terminologii jest inspirujący, bo otwiera na różne perspektywy teoretyczne.