ISSN 2956-8609
Jeden ze stołecznych teatrów gruzińskich i stacja metra w Tbilisi noszą imię Sandra Achmetelego – wybitnego reżysera, zamordowanego w 1937 roku w trakcie stalinowskich czystek. Ławrentij Beria, który ze szczególnym upodobaniem i perwersją niszczył gruzińskie elity, był osobistym wrogiem artysty. Znany i niepokorny reżyser już od dawna drażnił bolszewików, którzy w 1921 roku podbili niepodległą Gruzję, ale bezpośrednią przyczyną aresztowania Achmetelego stało się wywieszenie przez reżysera transparentu z tytułem spektaklu In Tyrannos – przeciwko tyranii.
Skutego kajdankami Achmetelego bolszewicy wsadzili na otwartą pakę ciężarówki i demonstracyjnie przewieźli przez główną ulicę Tbilisi, zanim wrzucili go do celi, gdzie torturowany przez oprawców spędził 220 dni. Egzekucję wykonano po kryjomu, o śmierci nie informując rodziny.
14 stycznia 2025 roku, prawie dziewięćdziesiąt lat po aresztowaniu Achmetelego, gruzińscy ludzie teatru i filmu wywiesili w tym samym miejscu identyczny transparent, protestując przeciwko narastającym represjom i drastycznemu ograniczeniu wolności obywatelskich przez gruzińską partię rządzącą.
ALEJA RUSTAWELEGO
Transparent zawisł na fasadzie okazałego budynku Teatru Narodowego (notabene zaprojektowanego przez polskiego architekta Aleksandra Szymkiewicza), przy Alei Rustawelego – głównej arterii stolicy, w przestrzeni symbolicznej sceny, na której dokonuje się najnowsza historia Gruzji.
To tam 9 kwietnia 1989 roku sowieckie wojska brutalnie spacyfikowały domagających się niepodległości Gruzinów, zabijając dwadzieścia jeden i raniąc ponad czterysta osób. To tam przetoczyła się w 2003 roku Rewolucja Róż, w której zwyciężył prozachodni prezydent Micheil Saakaszwili – ale już cztery lata później w tym samym miejscu rządowe oddziały specjalne rozpędzały pałkami i gazem łzawiącym ludzi protestujących przeciwko ograniczaniu demokratycznych swobód. To tam w sierpniu 2008 roku z zaimprowizowanej mównicy przed budynkiem parlamentu przemawiali prezydenci Polski, Litwy, Łotwy, Estonii i Ukrainy, deklarując solidarność z Gruzją w nierównej wojnie z Rosją.
I to tam od roku trwają protesty przeciwko antyeuropejskiej polityce rządzącej od 2012 roku partii Gruzińskie Marzenie, a od zeszłej jesieni, kiedy władze przeprowadziły nieuznane przez opozycję wybory i zawiesiły rozmowy o wstąpieniu Gruzji do Unii Europejskiej, brutalnie rozpędzano, bito i aresztowano protestujących.
Mimo zatrzymań, szykan, fizycznej przemocy i niebotycznych kar finansowych za udział w demonstracjach, na Alei Rustawelego już trzy miesiące dzień w dzień zbierają się rozgoryczeni i zdeterminowani obywatele, którzy obawiają się, że Gruzińskie Marzenie pod przywództwem oligarchy Bidziny Iwaniszwilego wepchnie kraj z powrotem w objęcia Rosji. Traumy stalinowskich czystek i rosyjskiej niewoli odżywają w świadomości Gruzinów, wychodzących na ulice z żądaniami powtórzenia wyborów i uwolnienia osób aresztowanych w trakcie protestów.
TEATR WYCHODZI NA ULICĘ
Aktor Andro Cziczinadze, jak większość zespołu tbiliskiego Teatru Nowego im. Waso Abaszidzego, brał aktywny udział w manifestacjach. Został aresztowany 5 grudnia 2024 roku we własnym domu. Postawiono mu zarzut uczestniczenia w zbiorowej przemocy. Obrońcy Cziczinadzego twierdzą, że dowody w jego sprawie sfabrykowano, a aresztowanie znanego i lubianego artysty służy zastraszaniu środowiska. Cziczinadzemu grozi do dziewięciu lat więzienia.
W akcie solidarności z aresztowanym kolegą zespół Teatru Nowego ogłosił strajk. Za ich przykładem poszły niezależne stołeczne teatry, na znak protestu zawiesiły działalność. Aktorzy, reżyserzy, scenografowie i technicy przenieśli się na ulicę, organizując marsze w obronie Cziczinadzego oraz innych więźniów sumienia – studentów, aktywistów i niezależnych dziennikarzy.
W połowie lutego Teatr Nowy wystawił uliczne przedstawienie-manifest z udziałem aktorów zaanagażowanych w protest i ruszył z nim w trasę po Gruzji. Grany na przenośnej scenie spektakl nawołuje do oporu przeciwko opresji, a artyści angażują się w dialog z publicznością na placach i ulicach gruzińskich miast.
W ciągu ostatnich trzech miesięcy przez kraj przetacza się kolejna fala protestów, w które zaangażowały się artystyczne środowiska i proeuropejsko nastawiona część społeczeństwa. Gruzini masowo wyszli na ulice dwa lata temu, sprzeciwiając się próbie wprowadzenia przez władze tak zwanej „rosyjskiej ustawy” o przejrzystości wpływów zagranicznych, uznającej za wrogie siły organizacje społeczne i niezależne media finansowane przez kraje zachodnie.
W wyniku bezprecedensowych rozmiarów tych manifestacji władze w marcu 2023 odłożyły ustawę na półkę, aby wprowadzić ją w maju 2024 – na kilka miesięcy przed październikowymi wyborami parlamentarnymi, które nie zostały uznane za wolne i demokratyczne przez opozycję, ówczesną prezydent Gruzji Salome Zurabiszwili i europejskich obserwatorów.
KULTURA NA KRÓTKIEJ SMYCZY
Proces ujarzmiania środowisk twórczych przez władze trwa już kilka lat. Na pierwszy ogień poszli nieposłuszni partii oligarchy dyrektorzy instytucji kultury – Domu Pisarzy, Galerii Narodowej i Narodowego Centrum Filmowego. Zwolnionych skutecznych menadżerów kultury zastąpiły partyjne wydmuszki – w przypadku Narodowego Centrum Filmowego były pracownik służby więziennej.
Niezależne środowisko filmowe na znak protestu bojkotuje od tego czasu państwowe konkursy na dofinansowanie produkcji. Brak systemowego wsparcia, w kraju pozbawionym rozwiniętego na większą skalę przemysłu filmowego, oznacza katastrofę. Ratunkiem wydaje się tworzenie alternatywnych struktur, niezależnych od państwa środowiskowych organizacji, które, oprócz filmowców, założyli również literaci i niezależni wydawcy.
Odpowiedzią władz na przejawy buntu jest skrócenie postronka. Na początku marca jednopartyjny, zbojkotowany przez opozycję parlament, uchwalił ustawę o kinematografii, wprowadzającą do filmu cenzurę. Zapowiedziano również zlikwidowanie stanowisk dyrektorów artystycznych w teatrach. Ich funkcję mają przejąć mianowani przez władze dyrektorzy wykonawczy – typowi aparatczycy rodem z czasów, które wydawało się, że już nigdy nie powrócą. Wystarczyły niespełna dwa lata, żeby znany z wielkich kulturalnych tradycji kraj o europejskich aspiracjach stał się miejscem, w którym ludziom sztuki i wolnego słowa zaczęło desperacko brakować powietrza.