ISSN 2956-8609
1.
Kiedy myślę o sytuacji współczesnego teatru (i szerzej – świata kultury) w krajach takich jak Gruzja, to przypomina mi się Piosenka o porcelanie Czesława Miłosza, napisana w 1947 roku w Waszyngtonie – w czasie, gdy poeta pracował jako dyplomata dla komunistycznego rządu w Warszawie. Ten przejmujący (choć i nieco ironiczny) wiersz o bezsilności piękna wobec przemocy świetnie ujmuje to, co się stało w Europie w wieku XX i co na naszych oczach wciąż dzieje się nadal. Wojna to nie tylko czas, kiedy – jak mawiali starożytni – milkną muzy, ale także czas bezwzględnego niszczenia dorobku kulturowego wroga, o czym w Polsce chyba nie trzeba nikogo przekonywać. Wystarczy przypomnieć, że we wrześniu 1939 roku Niemcy jednymi z pierwszych celów nalotów na Warszawę uczynili Zamek Królewski i Teatr Wielki. Niespełna trzy lata temu o tym, że tego rodzaju logika wciąż pozostaje w mocy, mogliśmy sami się przekonać oglądając zburzony przez Rosjan gmach teatru w Mariupolu.
2.
Z tej siły pamięci o tragediach XX i XXI wieku znakomicie sobie zdawało Gruzińskie Marzenie (partia Bidziny Iwaniszwilego, rządząca Gruzją od 2014 roku), gdy jesienią 2024 obwiesiło całe Tbilisi plakatami i billboardami przedstawiającymi zniszczone i spalone na Ukrainie szkoły czy autobusy – zestawiając je z nowymi, pięknie wyglądającymi pojazdami i budynkami gruzińskimi. Spacerowałem wówczas po ulicach tej kaukaskiej stolicy z jednej strony oburzony tą oczywistą manipulacją, wzmacniającą w społeczeństwie obawę przed Rosją, ale z drugiej przekonany, że – niestety – trafia ona w lęki, od których i ja sam nie jestem wolny. Tyle, że w Tbilisi, czyli w miejscu oddalonym zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od wyrzutni rosyjskich rakiet, niepokój ten zasadniczo wzrasta.
3.
Akademia Teatru i Filmu oraz Teatr Narodowy w Tbilisi znajdują się przy Alei Szoty Rustawelego, niemal naprzeciwko gmachu parlamentu i bardzo blisko budynków rządowych. Pod tym pierwszym budynkiem codziennie mijałem pojazdy policyjne, niewielkie pikiety protestacyjne w dzień, a wieczorem większe demonstracje. Do wyborów – jak się wkrótce miało okazać – sfałszowanych brakowało wówczas jeszcze kilku tygodni. Ale w Tbilisi nie czuło się rewolucyjnego wzmożenia. Na ulicach dominowało raczej znużenie połączone z wyczekiwaniem. Oczywiście, inaczej zareagowało środowisko artystyczne, zwłaszcza młodzi ludzie – utalentowani, otwarci, przekonani, że grube szwindle „Marzeńców” (jak określał partię Iwaniszwilego po polsku mój gruziński znajomy) spotkają się ze zdecydowanym oporem większości Gruzinów. Nie zdziwiło mnie zatem, że to właśnie Teatr Narodowy i sąsiednia Akademia Teatru i Filmu stały się jednym z centrów oporu i wsparcia dla protestów przeciwko sfałszowanym wyborom i ograniczeniom swobód obywatelskich.
4.
Nie udało się powstrzymać Gruzińskiego Marzenia, zdominowany przez to ugrupowanie rząd i parlament stopniowo budują państwo autorytarne. Byłego prozachodniego prezydenta Micheila Saakaszwiliego skazano na kolejne wieloletnie wyroki. Na dodatek w Rijadzie wielcy tego świata ponoć zgodzili się na powrót Gruzji do rosyjskiej strefy wpływów. Także sami Gruzini wydają się być mocno podzieleni, nie tylko w ocenie rządów wspomnianego Saakaszwilego, ale również w stosunku do Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych. Spora część społeczeństwa – wcale niekochająca Bidziny Iwaniszwilego czy Władimira Putina – zaniepokoiła się tym, że proeuropejską modernizację oferuje się im w pakiecie z rezygnacją z ich tradycyjnych wartości. Czy to rzeczywiście jedyna droga na wyrwanie się spod kurateli Kremla?
5.
W trakcie protestów powyborczych w Tbilisi rozmawiałem ze znajomą białoruską teatrolożką o tym, że miński Narodowy Teatr im. Janki Kupały stał się symbolem oporu wobec reżimu Aleksandra Łukaszenki. „Taką swego rodzaju Stocznią Gdańską… – powiedziała. – Tyle że ostatecznie artyści pozostali sami… Zabrakło silnego wsparcia ze strony fabryk, przedsiębiorstw, innych instytucji… Zabrakło czegoś takiego, jak polska Solidarność”. Dziś wybitni białoruscy artyści siedzą w więzieniach albo jeżdżą w całej Europie na Uberze czy pracują na budowach.
Zmęczenie długotrwałym konfliktem w Gruzji – kraju wetkniętym między globalne i regionalne potęgi – prowadzi do apatii. Miałem okazję zobaczyć to na własne oczy. Pewnego wieczoru wybraliśmy się ze znajomymi do górującego nad Tbilisi Parku Mtatsminda. W czasie jazdy krętą szosą minęliśmy kilkusetosobową demonstrację. „Idą pod rezydencję Bidziny…” – powiedział nasz przewodnik. Zapytałem, czy protestujący nie zablokują nam powrotu i czy jest jakaś inna droga na szczyt. W odpowiedzi usłyszałem, że nie ma obawy, zanim będziemy wracać, droga będzie przejezdna. Rzeczywiście tak było. Wróciliśmy do centrum pustą szosą.
6.