ISSN 2956-8609
Początki
Przez
ponad siedemdziesiąt lat Teatr Telewizji tworzył swoją historię – bez wzorców i bez
naśladowców. Wychowało się na nim i ukształtowało kilka pokoleń Polaków. Oficjalnie
rozpoczął swoje istnienie spektaklem Okno w lesie Leonida Rachmanowa w
reżyserii Józefa Słotwińskiego, transmitowanym 6 listopada 1953 roku jeszcze z
warszawskiego eksperymentalnego studia telewizji na Ratuszowej. Przedstawienie
odbyło się w formule „na żywo”, bo nie było wówczas technicznych możliwości, by
je rejestrować. Odtąd każdy kolejny poniedziałkowy wieczór był przeznaczony dla
premiery Teatru TVP. Nie mierzono jeszcze wówczas wyników oglądalności, jednak spektakle
Teatru TVP stanowiły wspólnotowe przeżycie, a każde przedstawienie stawało się
tematem rozmów.
Adam Hanuszkiewicz, współtwórca Teatru Telewizji i jego pierwszy reżyser naczelny, zapraszał do współpracy najwybitniejszych polskich aktorów. Powstawały ekranizacje największych dramatów narodowych – Adama Mickiewicza, Juliusza Słowackiego, Cypriana Kamila Norwida, Zygmunta Krasińskiego. W Teatrze TVP jako dramatopisarze debiutowali Sławomir Mrożek i Tadeusz Różewicz. O wizualną stronę widowisk dbała Xymena Zaniewska, główny scenograf w TVP, zapraszając do współpracy największych: Henryka Tomaszewskiego, Jana Młodożeńca, Franciszka Starowieyskiego, Jerzego Skarżyńskiego, Piotra Potworowskiego, Kazimierza Mikulskiego.
Scena
Faktu
Na
początku lat sześćdziesiątych zainaugurowano Teatr Faktu jako jedno ważniejszych
z pasm Teatru TVP. W PRL spektakle te bywały narzędziem propagandy, po
transformacji – sposobem na odkłamywanie historii i zapisywanie jej białych
plam. Za jedno z pierwszych przedstawień cyklu uznawane jest Widowisko o
Rudolfie Hoessie – wrogu ludzkości Andrzeja Jareckiego, przeniesione
z warszawskiego STS-u w połowie lat sześćdziesiątych. Potem były kolejne. W
1971 roku powstał cykl „Fakty mówią”, a w 1980 powołano do życia nową
telewizyjną scenę – Teatr Faktu i Sensacji.
Po kilkunastu latach przerwy, w 2006 roku, do tradycji udanie nawiązał Ryszard Bugajski, scenarzysta i reżyser Śmierci rotmistrza Pileckiego. Premierowy spektakl, wyemitowany 15 maja w TVP 1, zgromadził blisko milion sześćset tysięcy widzów (4,47% całej widowni). Przygotowany jeszcze w 2009 roku dla Sceny Faktu Prymas w Komańczy Pawła Woldana miał rekordową widownię – prawie dwa miliony widzów (5,54%). W tym czasie był to wynik imponujący, ale trzeba podkreślić, że w latach 1980–2000 każdy ze spektakli oglądało średnio 27% widzów.
Jerzy Koenig, szef telewizyjnej sceny w latach 1982–1996, wzbogacił telewizyjne archiwum m.in. o spektakle najwybitniejszych w tamtym czasie twórców, zrealizowane przez Tadeusza Kantora, Jerzego Jarockiego, Jerzego Grzegorzewskiego, Kazimierza Dejmka, Krystiana Lupę, Józefa Szajnę, Henryka Tomaszewskiego, Zygmunta Hübnera, Mikołaja Grabowskiego, a także przedstawienia teatrów alternatywnych (Gardzienice, Teatr Ósmego Dnia).
Rocznie Teatr Telewizji dawał ponad sto dwadzieścia premier (ponad dwie tygodniowo), co dziś trudno sobie wyobrazić. W czasach świetności, oprócz teatru poniedziałkowego, spektakle prezentowano w dodatkowych pasmach Teatru Rozmaitości i Teatru Wspomnień, a do historii przeszły produkcje Kobry i Teatru Sensacji; ponadto na Scenę Dwójki trafiały propozycje dla widowni koneserskiej. Plonem obfitej, acz przemyślanej i różnorodnej produkcji, było ponad pięć tysięcy spektakli, z czego w archiwach telewizyjnych do dziś przetrwało 4730.
Koniec prosperity
W 1998 roku, gdy prezesem TVP został Robert Kwiatkowski, Teatr Telewizji utracił rozpęd, rangę, pieniądze i dobrą porę emisji. Kryzys narastał wraz z urynkowieniem telewizji i walką o widzów z komercyjnymi stacjami. Ubywało spektakli przygotowywanych specjalnie dla Teatru Telewizji, a to właśnie one stworzyły jego unikatowość i markę. Ta autonomiczna forma, łącząca technikę filmu i teatru, jest bowiem czymś innym niż zwykła rejestracja przedstawienia. Liczne nagrody dla polskich widowisk Teatru TVP na międzynarodowych festiwalach potwierdzały uznanie dla tego odrębnego gatunku. W ich miejsce, w pakiecie teatralnych propozycji, w Teatrze TVP coraz liczniej zaczęły pojawiać się transmisje spektakli z teatrów żywego planu. Inicjatorem pomysłu był Jacek Weksler, szef Teatru TVP od 1999 do 2004; transmisje „na żywo” stały się specjalnością TVP Kultura.
W 2005 roku po raz pierwszy dokonano zamachu na poniedziałkowe pasmo. Zmieniono nazwę Teatru Telewizji na Scenę Jedynki, zaprojektowano nowe logo. Jeszcze w 2008 Szkoła żon Molière’a, wyreżyserowana przez Jerzego Stuhra, miała 1,4 miliona widzów. Zrealizowanego przez Stuhra w 2014 roku Gogolowskiego Rewizora obejrzało już tylko milion widzów.
W 2018 przygotowano 22 premiery, z czego próg pół miliona widzów osiągnęło dziesięć spektakli. Najwięcej widzów (771 tys., tj. 6% widowni) przyciągnął powtórkowy Czarnobyl z 2011 roku według scenariusza Sławomira Popowskiego, Igora Sawina i Janusza Dymka, w reżyserii tego ostatniego. W kolejnym, 2019 roku, liczba premier spadła do 17. Najwięcej widzów miał premierowy Chory z urojenia Molière’a (617 tys., tj. 4,7% widowni). Przedstawienie, wyreżyserowane przez Giovanniego Pampiglionego, transmitowane było z Teatru im. Słowackiego w Krakowie (w 2019 roku jeszcze tylko trzy spektakle przekroczyły barierę półmilionowej widowni). W 2020 rekord oglądalności należał do autorskiego przedstawienia Powołanie Pawła Woldana o drodze Karola Wojtyły do kapłaństwa (nieco ponad 841 tys. widzów, tj. 6% widowni). Jednak w tym czasie oglądalność większości spektakli oscylowała oscylowała w granicach 300–400 tys., co może świadczyć o tym, że zmienili się widzowie Teatru TVP, albo że nie dostają tego, czego oczekują.
W sezonie 2021/2022 rekordową oglądalność miała Balladyna Słowackiego zrealizowana przez Wojciecha Adamczyka (470 tys. widzów), a w kolejnym największą widownią cieszył się powtórkowy Słomkowy kapelusz Labiche’a w reżyserii Jerzego Gruzy (343 tys. widzów). W 2023 roku średnia widownia poniedziałkowego Teatru TVP wyniosła już tylko 210 tysięcy widzów (1,96%). Najchętniej widzowie oglądali Pierwszą lepszą Aleksandra Fredry w realizacji Magdaleny Małeckiej-Wippich (267 tys.). I chociaż w 2024 roku średnia widownia poniedziałkowego Teatru TVP wzrosła w stosunku do ubiegłego roku o 47 tys. widzów, to nadal ma ledwie śladowy udział w całej telewizyjnej widowni – zaledwie 2,36%.
Nowa dyrekcja i nowe nadzieje
Duże oczekiwania towarzyszyły zmianie szefostwa Teatru TVP, która dokonała się w maju ubiegłego roku. Teatrem TVP kieruje obecnie tandem Michał Kotański i Wojciech Majcherek. Ten pierwszy sprawdził się jako menadżer kierowanego przez siebie Teatru im. Żeromskiego w Kielcach, ale jego doświadczenie z Teatrem TVP jest wątłe: zrealizował tu zaledwie jeden spektakl – Hamleta Williama Shakespeare’a (2019), dwa inne to przeniesienia. Dużo większą praktykę i znajomość realiów telewizyjnej sceny ma bez wątpienia Wojciech Majcherek, który kierował Teatrem TVP w latach 2013–2017, a przez wiele lat programował teatralne pasmo w TVP Kultura.
Wbrew zapowiedzi Kotańskiego, że podstawą repertuaru Teatru TVP chciałby uczynić spektakle specjalnie tworzone dla tej sceny, nowi szefowie postawili na prezentację nagradzanych, głośnych przedstawień teatrów dramatycznych, transmitowanych „na żywo” bądź przenoszonych w warunkach telewizyjnego studia. Chlubnym wyjątkiem był debiut Tadeusza Kabicza – zrealizowana specjalnie dla Teatru TVP Pełna powaga. Komedia dla ludzi bez poczucia humoru Oscara Wilde’a, klasyczny tekst w ciekawym współczesnym odczytaniu (spektakl obejrzało prawie 315 tys. widzów).
Triumfatorem zestawienia ubiegłorocznej oglądalności okazał się powtórkowy spektakl Rozmowy przy wycinaniu lasu w reżyserii Stanisława Tyma, który obejrzało w TVP1 472,5 tys. widzów (4% udziału w paśmie emisyjnym). Drugim najchętniej oglądanym spektaklem 2024 była także powtórkowa Namiętna kobieta Kay Mellor, zrealizowana w 2009 roku przez Macieja Englerta. Dopiero trzecie miejsce na podium przypadło autorskiemu Deprawatorowi Macieja Wojtyszki (przedstawienie obejrzało 370 tys. widzów).
Zawiodły spektakle nagradzane na festiwalach, owiane środowiskową sławą. W teatrach widzowie walczą o bilety, by je zobaczyć, w widzach Teatru TVP nie wzbudziły większych emocji. Entuzjastycznie przyjęty przez krytyków musical 1989 w reżyserii Katarzyny Szyngiery, transmitowany z Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, obejrzało tyle samo widzów, co spektakl debiutującego Kabicza; oglądalność wrześniowej powtórki należy ocenić jako porażkę (148 tys. widzów). Podobnie sprawa ma się z innym przebojem teatralnym Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję Mateusza Pakuły w reżyserii autora. Spektakl zgromadził przed telewizorami zaledwie 267 tys. widzów.
To i tak oszałamiające wyniki, gdy porównać te widownie z publicznością teatru w TVP Kultura. Rekordowe 57 tys. widzów osiągnęła powtórkowa Rzecz o banalności miłości Savyon Liebrecht w reżyserii Feliksa Falka. Dość powiedzieć, że Sen srebrny Salomei Juliusza Słowackiego nie osiągnął nawet pułapu 10 tysięcy widzów…
Quo vadis?
W ciągu ostatnich czternastu lat, gdy Teatr TVP zaczął popadać w biedę, kolejni szefowie rozmaitymi pomysłami – mniej lub bardziej udanymi – na powrót starali się uczynić go flagowym produktem TVP. Próbowano różnych metod – nawiązywano do patriotycznych rocznic, skupiano się na realizacjach klasyki lub scenie faktu. Jednak nikt nie potrafił wyhamować spadkowego trendu oglądalności.
Nie można zignorować faktu, że Teatr TVP działa dziś w zupełnie innych warunkach niż siedemdziesiąt lat temu. Emitowane jest tylko poniedziałkowe pasmo w TVP 1 i wtorkowe w TVP Kultura, a widzowie rozproszyli się, mając do wyboru przyprawiającą o zawrót głowy ofertę telewizyjnych kanałów i platform. Poza tym słupki oglądalności nie zawsze stanowią o wartości spektaklu.
Ostatnio pojawił się pomysł pospektaklowego „Postscriptum”, w którym prowadzące (Agnieszka Szydłowska lub Grażyna Torbicka) rozmawiają z twórcami przedstawienia. Ta forma nie ma jednak, niestety, walorów słynnych wstępów Stefana Treugutta czy Jerzego Koeniga, którzy prosto i klarownie wprowadzali w świat przedstawienia i istotne konteksty.
Zmienił się nie tylko sposób realizacji spektakli, zrezygnowano też z powierzania ich doświadczonym reżyserom, rozumiejącym specyfikę gatunku. Wśród realizatorów próżno szukać Waldemara Krzystka, Juliusza Machulskiego czy (z młodszych) Wawrzyńca Kostrzewskiego
Gdzieś po drodze Teatr TVP zgubił szlachetność przekazu i treści – przestał być enklawą poszukiwań odpowiedzi na ważne pytania, wolną od doraźności i publicystycznych uproszczeń. Nie pomaga dosłowność środków wyrazu, często zbrutalizowany język. Telewizyjna scena upodabnia się do rozwrzeszczanej rzeczywistości epatującej nadmiarem, chęcią przypodobania się za wszelką cenę. A to widzowie mogą łatwo znaleźć gdzie indziej. O ich tęsknotach za spektaklami opierającym się upływowi czasu świadczą dobre wyniki oglądalności spektakli powtórkowych.
Wydaje się, że rola Teatru Telewizji jako najbardziej misyjnej produkcji TVP właśnie dobiega kresu.