Raptularz
  • archiwum
  • podcasty
  • autorzy
  • pół serio
e-teatr
e-teatr

ISSN 2956-8609

Zbigniew Raszewski

Ballada o św. Marcinie i Armii Czerwonej

14.11.2025

Na moście w nocy, po pianiu kura
Gdy przejechała ostatnia czwóra
Tak rozmawiali o poręcz wsparci
Czerwona Armia i św. Marcin:

Słuszaj pan! Nada, zmykaj z tabliczki
Zbieraj manatki, siadaj do bryczki!
Ty w środku miasta? – a z jakiej racji?
Cóż to ma święty do demokracji?

A święty na to, że sprawa taka, 
Że jest patronem domu Bratniaka1,
Gdzie oprócz niego świętych bez liku
Co żyją dziennie z łyżki krupniku
Innej nie mogąc kupować strawy...
A w butach chodzą zgoła dziurawych.
A mimo tego ćwiczą się w cnocie
I dzielnych ludzi będą z nich krocie

Skąd wielka radość dla całej nacji
Polski Ludowej i Demokracji

A ona na to: że to studenci, 
Że się świętością ich nie wykręci,
Że żadną cnotą ich nie wyczyści, 
Bo to zwyczajni brudni faszyści!
A zresztą zaraz pokaże jemu, 
Że obok stoi dom Zetwuemu

Na pognębienie zasię wytyka, 
Że między nimi skład „Czytelnika”.
To wszystko swoi, potrzeba zatem,
By byli pod jej protektoratem.

A święty na to: nie chcę i basta!
Że jest patronem całego miasta, 
Że tu tradycja taka od wieków, 
A jak to siedzi w każdym człowieku
Na to przykłady są choćby takie,
jak te marcińskie rogale z makiem.
A gdy co rano z zamkowej wieży
Słychać szeptanie jego pacierzy,
To wtedy całe miasto spokojne
Plwa na Churchilla i nowa wojnę!
Wiec, że bez niego nie ma Poznania
I że w ogóle nie ma gadania.

A na to ona swoje zasługi:
Od wyzwolenia wszak czas niedługi, 
A jeszcze obok na polu leży
Kwiat komsomolskiej, ruskiej młodzieży2.
I coraz żywiej prawi z patosem
Swym zachrypniętym od bimbru głosem.

Święty wysłuchał i mówi skromnie:
Tego jej przecież nikt nie zapomni, 
Ale tu chodzi o sprawy ducha, 
Niech wiec chwileczkę jego posłucha,

A może zaraz zrozumie wszystko
(Choć jest zapewne materialistką.)
Bo chodzi o to, żeby przechodzień
Świętego imię miał w oku co dzień!
A już najlepiej zrobić plebiscyt
Wtedy zobaczy, co myślą wszyscy.
Samych studentów dziesięć tysięcy
To stanie za nim, jeśli nie więcej!

Na to się ona pieni i zżyma,
Że święty jawnie z reakcją trzyma!
Że już ma dosyć jego wykrętów,
Że na poparcie liczy studentów.
Jest nawet w zmowie już z ich rektorem
(Szczęście, że wszystko odkryto w porę!3)
W zmowie z Andersem i Peeselem
(Czas już reformę zrobić w Kościele!)
Że, wreszcie, pluje na tę tradycję!
I że zawoła zaraz milicję!

Na to się Święty zmacał za mieczem,
On odpina z pleców pepeszę, 
A narobili takiego krzyku, 
Że lew zbudzony na zamku – ryknął.
Na to ryknęły dwa sprzed opery
Boginie wstały: – Co do cholery!
Pegaz się zerwał, a że niemłody, 
Fajtnął koziołka i wpadł do wody.

Na to się łzami zlały boginie.
Tumult na całym Świętym Marcinie!

A chciał przypadek, że o tej porze
Wracał Kaczmarek z knajpy nieboże.
Idzie zdziwiony, aż tu na moście
Idą naprzeciw jacyś dwaj goście:
Facet w koszuli, strasznie brodaty,
A obok baba szła z automatem!
Kaczmarek spojrzał i stwierdził bystrze, 
Że ani chybi – dwaj zegarmistrze4!
Złość go rozparła, wiec wrzasnął: Kędy?
Gdzie się tu w nocy pchata łatędy5?
Ja wam tu zara się porozbijom!
I zaczął wołać po milicyjom.

A oni, że to nic się nie stało,
Przy czym klarują sprawę nieśmiało,
Prosząc przez Boga i Demokrację,     
Aby jednemu z nich przyznał rację.
A sąd Kaczmarka był nader krótki, 
Że to się nie da zrobić bez wódki
I że im prędzej nie przyzna racji, 
Póki nie znajdą się w restauracji.

Wkrótce widziano, jak szli do halu
Eleganckiego „Continentalu”.
Rozradowała się chłopu mina:
Zdrowie świętego wypił Marcina
Dwa razy splunął trzy razy rzygnął
Po czym w ten sposób sprawę rozstrzygnął:

Kożde w Poznaniu wiy dzisiej dziecko,
Że trzebno trzymać z Amiom Radzieckom!
Jeśli podobo sie w Ameryce
To po co stroić jyj głupie wyce?
A ciszej dodał: Mój drogi Świnty
tak i tak kiedyś dostanom łynty!
Niech sobie tedy na tej tablicy
Czerwona Armia wisi w ulicy
a tramwajorze, ze to uparci
Niech sobie dalij wołajom „Marcin”!

Tak też zostało: bo z jednej strony 
Czytasz tabliczkę „Armii Czerwonej”,
A z drugiej słychać krzyki niestety:
„Marcin” – do środka! Proszę bilety!".


Balladę, pochodzącą z 1946 lub 1947 roku, przytaczamy w wersji spisanej przez panią Annę Raszewską z autoryzowanego odpisu. Po raz pierwszy wiersz opublikowano 6 maja 1990 w wychodzącym początkowo w drugim obiegu „Obserwatorze Wielkopolskim” (nr 9), pod tytułem Dziada jeżyckiego Pieśń o św. Marcinie, w wersji odtworzonej z pamięci przez przyjaciół Autora. Różni się ona znacznie od wersji Anny Raszewskiej. Pierwodruk opatrzono wstępem sygnowanym inicjałem w.i., pod którym ukrywa się sam Autor. Treść tego wstępu znajdzie czytelnik na poniższej reprodukcji.

Egzemplarz "Obserwatora Wielkopolskiego" z pierwodrukiem ballady | archiwum Zbigniewa Raszewskiego | Instytut Teatralny

Historię ballady, a także okoliczności pierwodruku, opisał Raszewski w Raptularzu: 

Pierwszej zimy powojennej działał w Poznaniu dobry kabaret „Różowa Kukułka”. Do uszu jej twórców doszła wieść o moim przeboju – św. Marcin podobał się powszechnie – wezwano mnie więc i kazano mi moje dzieło zaprodukować. Wszyscy uznali, że się nadaje, a ponieważ honorarium bardzo mnie interesowało, zgodziłem się tekst spisać z pamięci, by można go oddać do cenzury. Cenzura odrzuciła go z gniewem, honorarium poszło mi koło nosa, ale został maszynopis, którym zajęły się zapobiegliwy ręce  kobiet. Ciekawe, że zanim zdążyłem zaalarmować moją kuzynkę, odezwało się kilka naszych dawnych koleżanek, przysyłając mi zapamiętane fragmenty, czasem spore. (Najwięcej zapamiętała pewna zakonnica.) Nikt jednak nie pamiętał całości. Maszynopis podarowany mi przez moją kuzynkę przeczytałem z zaciekawieniem, przede wszystkim jako rolę, w której przypomniałem sobie różne chwyty recytatorskie, zamierzone i osiągane reakcje publiczności, itp. Jako „dzieło literackie” nie ma to absolutnie żadnego waloru, w świetle dziennym widać wszystkie szwy. Recytowane dziadowską manierą, żyło, w każdym razie wtedy6.

W wolnej Polsce wiersz został opublikowany pod nazwiskiem Autora już po Jego śmierci, w listopadzie 1996 roku, w „Poznańskim Informatorze Kulturalnym, Sportowym i Turystycznym IKS”. 

do druku podała Dorota Kołodziejczyk

Przypisy:

  • 1 Ogólnouniwersytecka organizacja studencka „Bratnia pomoc”, której siedziba mieściła się na Świętym Marcinie nr 75.
    2 Na obecnym poznańskim Placu Mickiewicza znajdowały się groby żołnierzy radzieckich, później przeniesione na Cytadelę.
    3 Mowa o manifestacji studenckiej na ul. św. Marcina w maju 1946 roku przeciwko represjom wobec uczestników wcześniejszej demonstracji krakowskiej. Część manifestantów zatrzymano, część obronił rektor Uniwersytetu Poznańskiego, prof. Stanisław Dąbrowski.
    4 Tak nazywano żołnierzy Armii Czerwonej, którzy nosili na rękach po kilka zrabowanych Polakom zegarków.
    5 Gwarowo: łobuzy.
    6 Zbigniew Raszewski, Raptularz, Londyn 2004, t. 2, s. 396–397.
100

Pół wieku wiedzy o teatrze
w gmachu przy Miodowej

Czytaj również:

  • Wydział Wiedzy o Teatrze: dobre wspomnienie
    14.11.2025
  • Dużo wolności
    14.11.2025
  • PWST. Zagadnienia, notatki
    14.11.2025
  • Jeż
    14.11.2025
  • Po WoT można robić wszystko
    z Agatą Skrzypek i Wojciechem Świdzińskim rozmawia Paweł Stangret
Raptularz

ISSN 2956-8609

Wydawca

Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego
ul. Jazdów 1
00-467 Warszawa

www.instytut-teatralny.pl

Redakcja

kolegium w składzie:
Grzegorz Kondrasiuk, Małgorzata Piekutowa,
Michał Smolis, Maryla Zielińska (do 31.12.2024)

raptularz@instytut-teatralny.org

wideo: Alicja Borowiec, Michał Januszaniec
montaż podcastów:
Dorota Kołodziejczyk, Michał Januszaniec