ISSN 2956-8609
1.
Nie można odmówić Mai Kleczewskiej konsekwencji. Od początku kariery eksploruje tematy bolesne dla oka i ucha, portretuje ludzi w sytuacjach granicznych, przygląda się ich rozpaczy i wściekłości, pyta o źródła przemocy. Świat Kleczewskiej przepełnia okrucieństwo, jest pogrążony w ciemności. U tej reżyserki – parafrazując Gorkiego – „człowiek nie brzmi dumnie”, przeciwko ludziom wytacza się najcięższe oskarżenia. Reżyserka wielokrotnie powtarzała, że „teatr nie jest miejscem bezpiecznym” ani dla widzów, ani dla twórców. W jej teatrze koszty ponoszą przede wszystkim aktorzy. To oni muszą wychodzić ze strefy komfortu; to od nich wymaga się psychicznego i fizycznego ekshibicjonizmu, emocjonalnego zatracenia się w roli. Zwłaszcza od aktorek.
2.
W centrum swojego teatru Kleczewska umieszcza najczęściej postać kobiecą. Reżyserka opowiada jej historię, by odzyskać tereny zaanektowane przez męską dominację.
Żeby bunt kobiet wybrzmiał mocniej, w walce o ich podmiotowość Kleczewska – biorąc na warsztat wielką literaturę – obsadza nimi role napisane dla mężczyzn. W ten sposób Danuta Stenka wystąpiła jako Markiz de Sade (a dokładniej: Pacjentka, która miała grać Pana de Sade’a, ale tego nie robi) w Marat-Sade Weissa, Sandra Korzeniak – Dionizosa w Bachantkach Eurypidesa, Dominika Bednarczyk – Konrada w Dziadach Mickiewicza. W Teatrze Nowym w Poznaniu w Locie nad kukułczym gniazdem Keseya w roli McMurphy’ego występuje Daniela Popławska, miejsce pielęgniarzy zajęły pielęgniarki, Doktorem Spivey’em jest również kobieta (Gabriela Frycz), ale za to Candy Starr, dziewczynę swobodnych obyczajów, gra – w kobiecym stroju i peruce – Jan Romanowski, jakby żywcem przeniesiony z filmów Pedro Almodóvara.
Ken Kesey, Lot nad kukułczym gniazdem, reż. Maja Kleczewska; Oliwia Nazimek (Siostra Flinn); Teatr Nowy w Poznaniu (2023), fot. Dawid Stube
3.
Daniela Popławska buduje postać starzejącej się aktywistki. Wyróżnia ją kostium – tęczowy plecak i czapka. Jej prototypem jest uliczna awanturnica, agresywna i samozwańcza obrończyni demokracji w typie „babci Kasi” (w końcu „grzecznie już było”). Ona nie ma być sympatyczna, ale skuteczna. McMurphy jest wulgarna i szczera, mówi to, co myśli. Walczy nie tylko o poprawienie sytuacji na oddziale szpitala psychiatrycznego; to walka jednostki z wszechpotężnym systemem, z założenia skazana na przegraną, na unicestwienie. Kiedy McMurphy dowiaduje się, że może już nigdy nie wyjdzie ze szpitala, uświadamia sobie, co ma do stracenia. Popławska, której energia do tej pory wypełniała całą scenę, teraz zastyga, uśmiech znika z jej twarzy. Ale po chwili wraca do rozróby, podstawiając nogę pielęgniarce. Decyduje się walczyć dalej, nie ucieknie też ze szpitala, kiedy otrzyma taką propozycję od Wielkiej Pielęgniarki.
4.
Poznański Lot jest starciem kobiet: liderek, strażniczki status quo i buntowniczki. Antonina Choroszy gra Siostrę Ratched – spokojną i wyciszoną, pozornie ciepłą i empatyczną Wielką Pielęgniarkę. Jej życzliwość i łagodność są maskami bezwzględnej strażniczki systemu, zapewniającego jej byt i iluzoryczne poczucie sensu. Swoją siłę buduje na cudzej słabości, karmi się nią. Ten starannie wypracowany wizerunek załamie tylko raz, kiedy po samobójstwie Billy’ego prowokuje McMurphy do rękoczynów. To wtedy obnaży się przez chwilę jako nieszczęśliwa kobieta, niespełniona żona i matka, której szpital i system kompensują nieudane życie prywatne.
5.
Powieść Keseya zestarzała się. Psychologia i „freudyzmy”, ważne dla amerykańskiej kontrkultury lat sześćdziesiątych, mają dziś wymiar anegdotyczny. Parodia chrześcijańskiej ceremonii zaślubin Billy’ego i Candy Starr, udzielanych w imię Freuda zamiast Boga, śmieszy. Również współczesna psychiatria odeszła od leczenia terapią elektrowstrząsową i nie stosuje ani lobotomii, ani drastycznej, upokarzającej terapii grupowej. Kesey jako student przebywał w szpitalu psychiatrycznym w Menlo Park w Oregonie, gdzie poddał się medycznym eksperymentom, a potem pracował jako pielęgniarz. Część sytuacji i postaci znanych mu z autopsji wprowadził do Lotu, ale to, co najważniejsze – jak twierdził – wykreował. Metafora nieludzkiego, szpitalnego systemu, któremu pacjenci, ale i personel muszą się podporządkować, grzeszy dziś naiwnością, ale dzięki wyrazistemu konfliktowi racji wciąż jest dla teatru atrakcyjna. Przez ponad dwie godziny (bez przerwy) reżyserka utrzymuje uwagę widza.
Ken Kesey, Lot nad kukułczym gniazdem, reż. Maja Kleczewska; scena zbiorowa, Teatr Nowy w Poznaniu (2023), fot. Dawid Stube
6.
Sceniczny świat Kleczewskiej należy do kobiet, ale daleko mu do utopijnej idylli „sióstr”. Nie jest to układ równych praw i jednakowych szans, podlega bezwzględnej hierarchii i opiera się na tym samym łańcuchu przemocy, o którą obwinia się znienawidzony patriarchat. Największa zbrodnia „sióstr” – brak solidarności – jest w przedstawieniu wykrzyczana expressis verbis w monologu Siostry Flinn (Oliwia Nazimek). Mężczyźni u Kleczewskiej zostali wykastrowani ze sprawczości. Ich słabość jest wprost proporcjonalna do siły kobiet, której sami się poddali. Z wygody? Z lenistwa? Z lęku przed życiem? Bromden (Janusz Grenda) – u Keseya z krwi Indianin – jest tutaj wodzem z plemienia dziadersów, traktowanym przez pielęgniarki po macoszemu i z pogardą. Ale to do niego należy finałowy gest – dusi McMurphy, która została poddana lobotomii, tracąc tym samym to, co w niej ludzkie. Następnie Bromden rozwala z hukiem szklane drzwi szpitala i ucieka z ciałem McMurphy. Jednostkowe poczucie wolności wygrywa z przemocą i opresją systemu.
7.
Kleczewska we wcześniejszej o dwie dekady inscenizacji Lotu nad kukułczym gniazdem w Teatrze im. Jerzego Szaniawskiego zaproponowała zupełnie inny finał. Wódz Bromden wywoził zbuntowanego McMurphy'ego z teatru na ulice Wałbrzycha. Reżyserka zwracała się w ten sposób wprost do mieszkańców, próbując ich zmobilizować do wyrwania się z niemocy. Aktorzy występowali w akcjach promocyjnych przedstawienia w kostiumach pacjentów, tym gestem łącząc się z ludnością miasta naznaczonego chorobą – jednego z największych przegranych polskiej transformacji. W Wałbrzychu reżyserka myślała szerzej, o wspólnocie, w Poznaniu już nie. Czy doszła do przekonania, że żadna wspólnota nie istnieje?
8.
„Moja matka zamiast mnie wolałaby urodzić nowego iPhone’a” – mówi jeden z pensjonariuszy zakładu. Ten cytat wyraźnie nawiązuje do głośnego filmu z prób Heks Agnieszki Szpili w reżyserii Moniki Strzępki w Teatrze Dramatycznym w Warszawie, który zrobił furorę w sieci. Nie wiem, czy tym cytatem Kleczewska chciała podjąć dyskusję z tematem toksycznej kobiecości, zgubnych skutków patriarchatu czy po prostu ją wyśmiać. Poznańska premiera Lotu odbyła się na kilka dni przed planowanym wystawieniem Heks. Nie przyniosła rewolucji, radykalizm reżyserki zastąpił bezpieczny teatr środka. Prapremiera adaptacji powieści Szpili została odwołana na dzień przed pierwszym pokazem, w atmosferze skandalu i oskarżeń o przemoc. „Siostry” nie tylko na scenie, ale i w życiu nie potrafią dojść do porozumienia.